-

Matka-Scypiona

Zanim przyszli Jezuici. Życie codzienne Guarani.

Zachodnie zapiski podają, ż w XVI wieku Guarani zamieszkiwali brzegi rzek Parany, Urugwaj i Paragwaj oraz wyspy w delcie rzeki Rio de la Plata z tego względu, że dżungla była tam rzadsza, zatem życie łatwiejsze. Kontakt pomiędzy różnymi plemionami tworzył cały ich wszechświat podtrzymywany przez system aliansów zmieniających się wg potrzeb. Można powiedzieć, że wszelkie porozumienia pieczętowane były małżeństwem między dziećmi kacyków, zamieniając rodzinne związki w sieć wzajemnych powiązań. Było to niezwykle istotne, ponieważ podstawą życia społecznego Guarani była rodzina. Ich członkowie żyli w jednokondygnacyjnych domach o długości 50 m zwanych maloca albo tapy-guazu. W każdym znajdowało się od 20 do 60 palenisk wokół których zbierali się domownicy. Każda rodzina w takim domu wyznaczała sobie specjalne miejsce odgrodzone drewnianymi filarami, które jednocześnie podtrzymywały dach. Były one tym, czym filar podtrzymujący niebo w wierzeniach Guarani.

Wg tych wierzeń, ich bóg stwórca, Ñande, zbudował ziemię na belce:”i przyniósł wieczny kij w kształcie krzyża, umieścił go przodem na wschód, stanął na nim i narodziła się ziemia. Ten kij stał się tym, który wspiera ziemię. Jeżeli się go usunie, Ziemia runie”(Silvina Hegui, „Misiones[…]”).

Na podłodze domostwa leżały liście palmowe i kora drzew. Nie było tam żadnych mebli, poza hamakami do spania. Każda wioska (tekoa) miała kilka malocas, a wszystkie były skierowane ku centralnemu placowi w kształcie kwadratu. Całość była na zewnątrz otoczona drewnianą palisadą w razie ataku innych Guarani. Wioskę zamieszkiwało średnio 1000 osób.

Liderem politycznym każdej wioski był kacyk albo tuvichá, pozycja dziedziczna utworzona przez dobrego wojownika i elokwentnego mówcę. Dobry przywódca musiał być hojny w rozdzielaniu kobiet i jedzenia. Jako jedyny miał prawo do posiadania wielu żon; mógł ich mieć nawet 20 a że rodzinne więzy były również politycznymi, poprzez żony otrzymywał siłę i wsparcie od reszty grupy. Reszta mężczyzn musiała zadowolić się monogamią. Guarani zezwalali na separację małżonków poprzez prawna instytucję zwaną „odrzuceniem”. Natomiast społeczeństwo Guarani potępiało niewierność zwłaszcza ze strony kobiet. Jak pisze SIlvina Hegui „istniało przeświadczenie, że w tajemniczej dżungli najbardziej ulubionym pożywieniem jaguarów były dzieci samotnych lub cudzołożnych kobiet”.

Migracje wśród Guarani były czymś naturalnym. Ziemia uprawiana w sposób rotacyjny skutkowała potrzebą przemieszczania się co 5-6 lat. Proces rozpoczynał szaman, który współzawodnicząc o władzę z kacykiem twierdził, że miał sen o idealnym lądzie, do którego trzeba się udać. Wyjazd w poszukiwaniu tego lądu, gdzie nie było zła, miał miejsce krótko po takim objawieniu. Całe rodziny zaczynały przeprawiać się przez rzeki, czasami suche, czasami wartko płynące. Marsz trwał tak długo, dopóki nie rozległ się głos trąbki wykonanej z bambusa zwanego tacuara. Jej dźwięk oznaczał, ze osiągnięto cel podróży. Mężczyźni przystępowali do powalania drzew i palenia traw przez co ziemia stawała się gotowa do uprawy kukurydzy, manioku i roślin strączkowych (fasola). Warzywa te stanowiły podstawę diety Guarani wraz z rybami oraz mięsem dzikich zwierząt, na które mężczyźni mieli obowiązek polować.

Zasiewy również stanowiły fundamentalny rytuał dla społeczności Guarani. Pierwszy siew był zawsze wyjątkowy. Śpiewy do rytmu maraca zachęcały tancerzy. Ukrywali oni swoje twarze za drewnianymi maskami wyobrażającymi ich zmarłych przodków. Poprzez taniec prosili o błogosławieństwo dla ziemi, aby była płodna i dawała dobre plony. Kiedy ceremonia dobiegła końca, można było zacząć siać. Kobiety były odpowiedzialne za robienie w ziemi za pomocą drewnianych lub kamiennych kijów płytkich otworów, do których wrzucano po jednym ziarenku kukurydzy lub wtykano gałązkę manioku.

Kukurydzę spożywano gotowaną, pieczoną, opiekaną lub robiono z niej mąkę. Co do manioku, to był on pieczony albo przeznaczony na mąkę. Menu Guarani zawierało również papaję, orzeszki ziemne, banany i słodkie ziemniaki. Najmłodsi członkowie plemienia byli odpowiedzialni za warzenie napoju zwanego chicha czyli sfermentowanego alkoholu robionego z przeżutych kawałków kukurydzy i manioku. Jednak typowym alkoholem był ten wyrabiany z liści caá, rośliny naturalnie rosnącej w dżungli. Napój wyrabiano albo przeżuwając liście celem uzyskania większej mocy albo macerowano w zimnej wodzie w małej dyni i potem pito otrzymany alkohol używając cienkiej trzciny zwanej aacuara. To było to, co dzisiaj znane jest pod nazwa tereré a jest rodzajem herbaty, maté tea, ale zimnej wciąż pitej w północnej Argentynie i państwach ościennych. W ten sam sposób pije się Yerba Mate. Guarani zbierali listki mate z dzikich drzew rosnących w dżungli od lutego do maja. Po zebraniu liści suszyli je, mielili i mogli spożywać przez cały rok.

Pisząc o jadłospisie Guarani nie można pominąć faktu, że czasami w ich menu znalazła się ludzina. Niemniej jednak nie każdy zasługiwał na bycie zjedzonym. „Danie” ograniczało się do wojowników wziętych w niewolę. Jedząc ich mięso, Guarani wierzyli, że pozyskują jego siłę i męstwo. Z tego też powodu mniej odważnym pozwalano żyć. Jak pisze Philip Caraman w „Utraconym raju”, zanim wojownik został zabity, był traktowany hojnie i dostawał nawet żonę. Jak tylko ceremonia zabicia się skończyła, mali chłopcy umaczali swoje ręce we krwi zabitego jednocześnie będąc instruowanymi n/t obowiązków, jakie spoczywają na wojowniku. Ciało serwowano w postaci placków a każdy uczestnik ceremonii przyjmował nowe imię.

Mężczyźni i kobiety spędzali swoje dni na konkretnych obowiązkach. Kobiety prowadziły dom, wychowywały dzieci, liśćmi palm zamiatały podłogi, obsiewały ziemię. Ponadto zajmowały się wyrabianiem plecionych koszy, które były wykonane w sposób perfekcyjny, o czym wspominają zapiski chociażby misjonarzy, np. Feliksa de Azara z XVIII wieku. Kobiety były też dobrymi garncarzami. Wytwarzały kubki, garnki i talerze jako przedmioty codziennego użytku oraz bardziej skomplikowane elementy do rytuałów pogrzebowych. Przędły bawełnę oraz tkały hamaki, w których spali członkowie ich rodzin. Wytwarzały również na krosnach tkaniny i robiły z nich ubrania, choć większość Guarani chodziła nago. kobiety wytwarzały też rodzaj opasek, apisaramá, które umieszczały na czole przekręcając je do tyłu z przeznaczeniem do noszenia dzieci lub ciężkich przedmiotów.

Najbardziej znanym ubiorem w północnych rejonach, gdzie było zimniej było poncho lub varijú robione z bawełny pofarbowanej na różne kolory. Jednak najbardziej okazałymi ubiorami, co jest oczywiste, były te przeznaczone do użycia w trakcie ceremonii. Zachwycały kolorami i oryginalnością. W czasie swoich rytuałów członkowie plemion Guarani nosili napierśniki, płaszcze i branzolety ozdobione piórami papug, tukanów i innych ptaków. Najbardziej jaskrawe i kolorowe pióra były przeznaczone dla szamanów. Głowy uczestników zdobiły przepiękne pióropusze.

Mężczyźni brali udział w wojnach z innymi plemionami (Guarani oznacza wojownika, ale byli raczej pokojowo nastawionym plemieniem), polowali na jelenie, niedźwiedzie, tapiry i inne zwierzęta. Gdy upolowali tapira, świętowała cała wioska. Tańce i śpiewy oznaczały, że jedzenia wystarczy na kilka dni. Mężczyźni byli również odpowiedzialni za budowę canoe. Za materiał służyło drewno, istniało też wiele modeli, ale najciekawsze jest to, że canoe przeznaczone do nawigacji po ogromnych rzekach posiadały żagiel.

Guarani wolne chwile spędzali siedząc pod drzewami w gorące popołudnia lub wokół ogniska nocą. Opowiadali wtedy historie i zapamiętane legendy przekazywane przez pokolenia (najczęściej o Lądzie bez Zła, którego mieszkańcy przywiązani są do zielonej dżungli).

Guarani byli ludźmi mniej niż średniego wzrostu- 1.50 m, silnej budowy a mężczyźni nosili ozdobę, która przechodziła przez dolną wargę i wskazywała na dorosłość i męskość. Maski z piór, naszyjniki z kości, szpony, zęby zwierząt oraz pozyskiwane z natury pigmenty były typowymi ornamentami. Jako środek na ugryzienia komarów lub nawet węży używali maści zrobionej z owocu zwanego urucú, za co odpowiadały kobiety. Zresztą Guarani doskonale znali właściwości roślin rosnących w dżungli.

Inicjacja w dorosłość u Guarani przebiegała w następujący sposób. Gdy chłopiec zbliżał się do 12 lat a u dziewczynki pojawiał się okres, wtedy uznawano ich za dorosłych. Zaczynał się rytuał inicjacyjny. Chłopcu przekłuwano dolną wargę celem umieszczenia w niej tambety. Aby zmniejszyć ból , chłopcom podawano rodzaj alkoholu zwany ka`u`y. Po tym rozpoczynało się świętowanie, w którym udział brali wszyscy mieszkańcy. W inicjacji czasami brało udział kilku chłopców. Zupełnie inaczej rzecz się miała w przypadku dziewcząt, bowiem ich rytuał inicjacyjny należał do stricte indywidualnych. Dopóki trwała pierwsza miesiączka nikt nie mógł dotknąć dziewczynki. Co więcej, wielu dziewczętom nie pozwalało się zejść z hamaku aby kontakt z ziemią nie skaził ich. W tym czasie również wyjaśniano dziewczynkom, jakie obowiązki i rytuały będą wyznaczały ich nowe życie jako kobiet. Ponadto zakładały one sznurki przeplatanej bawełny wokół ramion i talii i nosiły je aż do zamążpójścia. Po czasie odosobnienia nadchodził czas celebracji, która oznaczała, że dziewczyna weszła w dorosłe życie i może wyjść za mąż.

Zamążpójście następowało bardzo szybko. Ślub był prostą sprawą. Panna młoda miała na głowie girlandę i trzymałą trzcinę tacuara , która oznaczała jej żeńską kondycję. Pan młody też nosił ozdoby- branzolety z piór na rękach i nogach. Stary mężczyzna podawał młodym do wypicia ka`u`y wymieszanym z miodem, którym potem dzielono się z resztą uczestników. Jak pisał pewien jezuita, po tym jak młodzi dostali maté w dyni do wypicia, którą potem wrzucili do wspólnie wykopanego dołu, stawali się małżeństwem. Nadmienić należy, że Europejczycy uznawali kobiety Guarani za piękne.

Wpis nie wyczerpuje tematu codziennego życia Guarani, ale w taki świat przyszło wejść jezuitom, którzy urzeczywistnili istniejące w wierzeniach i legendach Guarani „Miejsce bez Zła”, gdzie jest szczęście i dobroć. Być może redukcje przebiły nawet wyobrażenia Guarani o życiu bez zła.

 

Kobieta Guarani, Albert Eckhout

How Almighty God Worked a Wonder by Theodor de BryHans Staden, Kanibalizm



tagi: guarani 

Matka-Scypiona
1 czerwca 2023 21:46
38     1472    10 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

gabriel-maciejewski @Matka-Scypiona
2 czerwca 2023 07:29

W książce "Jezuici" napisane jest, że dzieci także pożerali

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @gabriel-maciejewski 2 czerwca 2023 07:29
2 czerwca 2023 07:45

Bardzo możliwe. Kanibalizm wśród ludów prekolumbijskich był powszechny. Skoro Aztekowie potrafili kilkadziesiąt tysięcy dzieci złożyć w ofierze a potem je jeść nie widzę przeszkód, dlaczego inne ludy miałyby tego nie robić. Wszystko zależało od szamana. Jeżeli zażądał ofiary z dziecka, to było zjadane. Hans Staden po trafieniu do niewoli u jednych z plemion w Brazylii, podobno to był odłam Guarani, nie trafił do gara, bo udawał czarownika. Różne plemiona, różne zwyczaje. A ta książka to czyjego autorstwa? Chętnie przeczytam. 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Matka-Scypiona 2 czerwca 2023 07:45
2 czerwca 2023 07:53

Nie pamiętam, jakiś Francuz. W serii z Marianną wyszło dawno temu

zaloguj się by móc komentować



Pioter @Matka-Scypiona
2 czerwca 2023 08:59

Ciekawe kiedy u Guarani pojawiła się symbolika krzyża. Nande to akurat z japońskiego dlaczego.

zaloguj się by móc komentować

atelin @Matka-Scypiona
2 czerwca 2023 09:09

Szkoda, że kronikarze nie napisali czym te tkaniny były barwione.

zaloguj się by móc komentować


Matka-Scypiona @Pioter 2 czerwca 2023 08:59
2 czerwca 2023 09:23

Też się zdziwiłam. To był niby kij, ale składał się ze skrzyżowanych ze sobą żerdzi. Nie potrafię odpowiedzieć, kiedy ta symbolika się pojawiła. Do tego dochodzi Ląd bez Zła. Ktoś musiał im to "sprzedać" a oni dostosowali to do swoich warunków i potrzeb. Bardzo istotna legenda determinująca życie Guarani. 

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @atelin 2 czerwca 2023 09:09
2 czerwca 2023 09:25

Barwniki pozyskiwano z roślin rosnących w dżungli, ale nie natknęłam się na ich nazwy i jaki kolor można było uzyskać. Kolorystyka robiła wrażenie na Europejczykach. 

zaloguj się by móc komentować

atelin @Matka-Scypiona 2 czerwca 2023 09:23
2 czerwca 2023 09:51

Ze skrzyżowanych patyków były malajskie mapy.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @Matka-Scypiona 2 czerwca 2023 09:23
2 czerwca 2023 10:03

Mnie też to zastanowiło, że ludu pierwotne, bardzo często, wytwarzają własne mity stworzenia i transcendencję. I Ląd bez Zła to zapewne rodzaj Edenu jest. CIekawe, też, że ludy Ameryki Południowej biorą nakazy mitów dosłownie, serio. Wężowe Plemie zaś stara się być sprytne. Choćby zalecenie odnośnie Szabatu, że należy odpoczywać i wykonywać najmniejszą ilość prac najbardziej koniecznych, ale nie dotyczy to tych co są na morzu. Sprytni więc kupcy, kładli na osiołka bukłak z wodą i "byli na wodzie".

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @Matka-Scypiona 2 czerwca 2023 09:25
2 czerwca 2023 10:10

Na stronie http://ecotintes.com/en/content/andean-dye-plants  jest coś o barwnikach w Peru. Ciekawe czy to podobne. W prekolumbijskiej Ameryce używano. m.in. indygo. 

Rośliny i inne zasoby naturalne, z których prekolumbijscy rzemieślnicy uzyskiwali kolory, były przedmiotem wielu badań w muzeach na całym świecie, zwłaszcza w celach konserwatorskich. Ustalono użycie koszenili, indygo lub indygo, antanco lub chamiri, olchy, chilca, Mullaca i molle.

Farbiarze Inca i pre Inca używali również jako zaprawy naturalnego siarczanu glinu zwanego "Qollpa i soli żelaza jako" alcaparossa" moczu jako źródła amoniaku, źródła kwasu w piwie i innych roślin i tych wciąż nieznanych dla odzyskania tekstylnego bogactwa kulturowego.

Oto lista roślin zidentyfikowanych przez badaczy Augusto Urrutia i Ana Mujica Baquerizo PRUG Narodowego Muzeum Archeologii i Antropologii w Limie Peru. Oraz części tekstyliów, które są z nimi powiązane.


Olcha
Antaco lub chamiri
Indygo
Roślina barwiąca Chilca
Molle huiñan
Mullaca

zaloguj się by móc komentować

atelin @atelin 2 czerwca 2023 09:51
2 czerwca 2023 11:03

Polinezyjskie. Stalagmit o tym pisał, ale na próżno szukać na SN a i swój blog zlikwidował.

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @ArGut 2 czerwca 2023 10:03
2 czerwca 2023 11:22

Wężowe plemię omija sprytnie każdy nakaz jakiegokolwiek odpoczynku. 

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @ahenobarbus 2 czerwca 2023 10:10
2 czerwca 2023 11:26

Dzięki za uzupełnienie. Cyt. :

Farbiarze Inca i pre Inca używali również jako zapraw naturalnego siarczanu glinu zwanego „Qollpa” i soli żelaza jako „alcaparossa” moczu jako źródła amoniaku, źródła kwasu piwa i innych roślin i wciąż nieznanego bogactwa kulturowego tekstyliów.

Pytanie, czy Guarani byli w posiadaniu takiej wiedzy, czy może jakiś kupiec przywoził im takie tkaniny w zamian za ludzine?

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @atelin 2 czerwca 2023 11:03
2 czerwca 2023 11:27

No tak. Już sobie nie poczytamy i nie uzupełnimy wiedzy... 

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @Matka-Scypiona 2 czerwca 2023 11:26
2 czerwca 2023 11:55

Kto wie. Mnie ciekawi jak naprawdę kto i gdzie miał jakie zasięgi w tamtych czasach. Znalazłem tekst o Genueńczykach, którzy w zapasach mieli ORZECHY BRAZYLIJSKIE w latach 30 stych XII w. Ponoć nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie :D

Tekst oczywiście był za płatną ścianą i dostęp sporo kosztował. 

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @ahenobarbus 2 czerwca 2023 11:55
2 czerwca 2023 12:04

Coryllus podał kiedyś info, że w tym samym wieku w Europie używano barwnika, który pozyskuje się z endemicznej rośliny rosnącej tylko w Brazylii. Może chodziło o brazyline. A zasięg? Taki sam jak dzisiaj, ale jest to wiedza ukrywana. Układ w Tirdesillas dotyczył też ziem, które miały być odkryte. Bzdura. Wtedy już wszystko dawno było odkryte. Po prostu na nowo rozstawiono pionki na szachownicy. 

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @Matka-Scypiona 2 czerwca 2023 11:26
2 czerwca 2023 12:11

Tak jeszcze przepraszam, że stroluję Ci świetną notkę, ale tak idąc Piotrowym szlakiem.

Majowie opisywali zaświaty w mitologii Popul Vuh. Jest tam m.in. kraina nietoperzy-zabójców (Camazotz).

Oni na płaszczach mieli wyrwane oczy. Na początku myślałem, że to takie uproszczenie węży, co by trochę przypominało postacie trzymające węże z różnych kultur, które z takim zapałem rysował Szukalski.

Ale przecież egipskie oko Horusa to.. wyrwane oko! https://www.journeytoegypt.com/en/blog/eye-of-horus

Swoją drogą zaświaty Majów to opis jakiegoś kołchozu. https://pl.wikipedia.org/wiki/Xibalba

I zawsze jest tam pan podziemi. W ich wydaniu bóg-kupiec.

 

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @Matka-Scypiona 2 czerwca 2023 12:04
2 czerwca 2023 12:15

Tu chodzi chyba o https://pl.wikipedia.org/wiki/Brezylka_sappan ale ona była raczej introdukowana do Ameryki z Azji. A próbowałem sprawdzić coś o tych orzechach ale nic nie wskazuje na introdukowanie np. z Azji czy Afryki do Ameryki. 

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @ahenobarbus 2 czerwca 2023 12:11
2 czerwca 2023 12:33

Takich informacji nigdy nie uważam za trollowanie. Czyli Guarani z przedstawicielami owych zaświatów musieli się stykać. Stąd mit o Lądzie bez Zła. Ucieczka przed kimś, czyj oddech ciągle czuli na swoich szyjach. Nawet jeśli połączyli to z wyjalawianiem się gleby. Skoro "golasy" budowały canoe z żaglami to nie ma problemu aby Majowie mogli sięgać rozlewiska La Platy. No i po drodze Inkowie też z "mitami" z piekła rodem. 

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @ahenobarbus 2 czerwca 2023 12:15
2 czerwca 2023 12:35

Ale Gabrielowi chodziło o typowo endemiczna, czyli to mogła być brezylka ale brazylijska. Też dawała czerwony kolor. 

zaloguj się by móc komentować

atelin @ahenobarbus 2 czerwca 2023 11:55
2 czerwca 2023 13:34

Orzechy brazylijskie mogli mieć od Chińczyków.

zaloguj się by móc komentować

Pioter @ahenobarbus 2 czerwca 2023 11:55
2 czerwca 2023 13:38

W XII wieku droga północna do Ameryki była jeszcze otwarta. Zaczęła zamarzać później, tak że trzeba było poszukać nowej drogi i tym zajął się też Genueńczyk.

zaloguj się by móc komentować

atelin @Matka-Scypiona 2 czerwca 2023 11:27
2 czerwca 2023 13:43

To było na zupełnie inny temat, a zdjęcie tych map z patyków to była ciekawostka - po przeczytaniu tego https://plblog.kaspersky.com/navigation-at-sea/5701/ dość dużo się rozjaśnia.

zaloguj się by móc komentować

matthias @ahenobarbus 2 czerwca 2023 11:55
2 czerwca 2023 14:08

Te orzechy zapewne dopłynęły do Europy z Ameryki wraz z morskimi prądami. Zmyślni Genueńczycy po prostu zbierali je z plaży Hiszpani, Portugalii czy Afryki.

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @matthias 2 czerwca 2023 14:08
2 czerwca 2023 14:10

To musiało być tego sporo. Dokument do którego dotarłem mówi o 30 egipskich kantarch, to jest ok. 1350 kg.

zaloguj się by móc komentować

matthias @ahenobarbus 2 czerwca 2023 14:10
2 czerwca 2023 14:14

A tam, czepia się Pan cyferek ;)

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @matthias 2 czerwca 2023 14:14
2 czerwca 2023 14:24

:) tak naprawdę to byłoby jakieś to wyjaśnienie. Te orzechy pojawiają się w kontekście artykuły który dotyczył handlu z Afryką. Niestety nie wiem czy to był jednorazowy przypadek, bo jak wiadomo tylko część dokumentów się zachowuje.

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @ahenobarbus 2 czerwca 2023 14:24
2 czerwca 2023 14:26

Choć droga daleka :) https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Orzesznica_wynios%C5%82a

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @atelin 2 czerwca 2023 13:43
2 czerwca 2023 16:04

Statek w tamtych czasach, który kilka tygodni dryfuje bez celu staje się latającym holendrem, ale w tym wypadku z trupami na pokładzie. Każdej załodze mogło się to zdarzyć, ale chodziło o to, żeby się nie zdarzało. Mózg akademika nie przyjmie oczywistych oczywistości. Ktoś, kto zbudował Nan Madol, był doskonałym żeglarzem i wiedział, gdzie jest. 

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @atelin 2 czerwca 2023 13:34
2 czerwca 2023 16:11

Mogli. Stalagmit kiedyś pisał, że kultury prekolumbijskie funkcjonowały tak, jakby je ktoś wyreżyserował, ale skoro mali Rzymianie uczyli się w szkole, że najważniejszy jest handel atlantycki, to mogło być inaczej. 

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @ahenobarbus 2 czerwca 2023 14:10
2 czerwca 2023 16:13

Sporo no i powinny płynąć dalej :) 

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @Pioter 2 czerwca 2023 13:38
2 czerwca 2023 19:23

Swoją drogą kiedyś Wenecjanie twierdzili, że popłyneli do Ameryki północną drogą. https://en.m.wikipedia.org/wiki/Voyage_of_the_Zeno_brothers

Tylko to wyglądało na fałszerstwo , no i chęć propagandowego wydarcia palmy pierszeństwa Genueńczykowi. Zdaje się że przez większość ludzi to było odrzucane w nauce, choć chyba ostatnio trochę się w tym temacie zmieniło.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @Matka-Scypiona
6 czerwca 2023 09:20

Notka superświetna. Brak mi słów.  No i teraz myślę o tym polskim zakonniku, któremu Indianie przekazali 5500 kart z nutami muzyki sakralnej z redukcji jezuickich około roku 1990. A potem jeszcze kilka tysięcy. Teraz mają tam szkoły muzyczne i organizują międzynarodowe festiwale muzyki pt. Boliwijski barok (w muzyce oczywiście). Serdecznie pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @pink-panther 6 czerwca 2023 09:20
6 czerwca 2023 18:25

Bardzo dziękuję! To ksiądz werbista Piotr Nawrot.Od dawna chodzi mi po głowie, żeby o nim napisać. To,co zrobił,to prawdziwa bomba! Rownież serdeczne pozdrowienia!!!

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @Matka-Scypiona 6 czerwca 2023 18:25
6 czerwca 2023 23:46

No właśnie: ks prof Piotr Nawrot. Niestety w Polsce nie jest zbytnio popularyzowany, mimo, że wpada co roku z wykładami.

Poniżej próbka muzyki skomponowanej przez nieznanego Indianina Chiquito : Opera Sacra "San Francisco Xavier" pięknie ilustrowana zdjęciami architektury sakralnej z redukcji jezuickich. W XVII wieku podobno skomponowano więcej utworów sakralnych w Ameryce Południowej a konkretnie w redukcjach niż w Europie. A ks prof. Nawrot przywraca od 1990 ten niesamowity dorobek przechowany w tekturowych pudłach przez miejscowych Indian. Z tym, że koło tego tematu kręcą się już nie setki a tysiące różnych "przedstawicieli świata muzycznego" jak np. pan ambasador Wielkiej Brytanii w Boliwii.

https://www.youtube.com/watch?v=YHFlgFcsAUA

Poniżej ks prof Nawrot udziela wywiadu.

https://www.youtube.com/watch?v=JPfQvOxcvyQ

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować